Bajka dla dzieci i dorosłych (od 5 lat do 100 i więcej)
„W lesie schowane są skarby. Przyjaźń, w którą dorośli nie uwierzą. ”
I. Dziwak w lesie
Pod wielkim i starym dębem usiadła czwórka przyjaciół, słońce chyliło się ku zachodowi, chowając się za zielonymi wzgórzami.
– To był bardzo udany dzień! – wykrzyknął ryś Ryszard.
– Taaak! Teraz tylko położyć się na ciepłej plaży pod słońcem, w takim Meksyku- dodał niedźwiedź Nikoś, położył się na trawie i zaczął marzyć. Zgłodniał, więc zaczął wcinać ślimaki i dżdżownice, jego ulubiony przysmak. Jak powiadała niedźwiedzia mama: „dieta zdrowa to ślimak i dżdżownica, a nie ten tłusty czisburger człowieka”. Mmm, palce lizać ! Tak się rozmarzył o ciepełku, że dopiero za drugim razem usłyszał pytanie wilka Wiktora:
– A co to-to, ten Me-me-ksyk? – wyjąkał młody wilk Wiktor, który nie potrafił mówić bez zająkania. Nie wiedział dlaczego, ale dzielnie z tym walczył, codziennie ćwiczył swoją wymowę.
-Pewnie jakieś fajne miejsce na ziemi, słyszałam jak ludzie opowiadali sobie o swoich wakacjach, musieli być tam bardzo szczęśliwi, ale mnie tu jednak dobrze – niedźwiedź obrócił się na bok i przymknął oczy. Drzemka dodawała niedźwiedziom sił, więc nie robił sobie wyrzutów, gdy zasypiał po posiłkach w ciągu dnia.
-Mrrr, mnie też tutaj dobrze, mrrr – dodał ryś i po jednym skoku znalazł się na gałęzi starego dębu. On także szykował się do drzemki.
-Nasz zakątek, Świerkowy Las jest najlepszym miejscem do drzemek! – zaśmiała się sóweczka Sylwia i przyfrunęła na gałąź, bliżej przyjaciela rysia.
-Nie wi-widziałem Me-meksyku, ale wo-wolę nasz leśny dom i nie ruszę się s-stąd, choćby si-siłą mieliby mnie przegonić, o! – wilk Wiktor wydukał z siebie głośno. Barłóg niedźwiedzia wydawał się bardzo pojemny. Położył łepek na ciepły mech i przymknął powieki.
Ryś Ryszard miał rację, to był bardzo udany i aktywny dzień. Wyłapali wszystkie szkodniki, naprzynosili sporo chrustu i większych badyli do domu niedźwiedzia. Nikoś za pomoc przyjaciół odwdzięczył się słodkim, smacznym leśnym miodem od przyjaciółek pszczółek. Leśni przyjaciele zjedli go bardzo dużo, człowiek zemdlałby od tej sporej ilości słodkiego, ale oni mogliby go jeść bez końca. Jednak pracowity dzień dało się odczuć bólem wszystkich mięśni, dlatego po kolacji zwierzęta odpoczywały z brzuchami do góry na wielkim łożu niedźwiedzia. Niedługo miała nadejść zima, dlatego Nikoś spieszył się z budową domu- nazywany gawrem, bo będzie w nim spał prawie przez całą zimę. Przyjaciele pomagali sobie wzajemnie i bezinteresownie. Bo od tego się ma przyjaciół, pomogą, gdy jest taka potrzeba i nic w zamian nie chcą, żadnych nagród. Podziękować za pomoc wypada, gdy jest się dobrze wychowanym, i miło przyjacielowi, gdy wręczymy upominek tak po prostu, bo go bardzo lubimy. Najważniejsza jest obecność i leśni przyjaciele dobrze to wiedzieli, trzymali się razem na dobre i złe.
Zapytasz jak to możliwe, że taki wilk, ryś, niedźwiedź i sóweczka, która jest najmniejszą sową świata, trzymali się razem ?
W świecie przyrody wszystko jest możliwe. A ludzka wyobraźnia to świat, gdzie dobro jest na pierwszym miejscu. Przyjaźń między tymi dzikimi zwierzętami była najprawdziwsza.
Nadszedł czas na wieczorną bajkę! Noc zbliżała się wielkimi krokami. Nikoś położył się na plecach, a pod ciężarem swojego ciała połamały się wszystkie gałęzie. Leży w bezruchu, liczy na szybkie zaśnięcie, ale nic z tego. Bajka jest im potrzebna! Nikoś obrócił się do sóweczki Sylwi, i zapytał czy zna nowe opowiadanie. Sylwia, choć była bardzo malutką sóweczką, to najmądrzejszą z czwórki przyjaciół. Uwielbiała opowiadać co widziała podczas dziennych polowań:
-A i znam! To prawdziwa historia, a nie bajka! Całkiem nowa historia. Przygody dwóch rzezimieszków, co szukali żarcia w ciągu dnia. A byli to Biedronka i Żuczek, starzy kumple od sztuczek! Wszyscy nazywali ich…
-Łobuzami! – chórem dokończyli wszyscy pozostali – znamy ich! – wybuchł gromki śmiech przyjaciół, bo już dobrze znali tych dwóch złodziejaszków. Małe bystrzaki co podjadały im smaczne deserki, jedno szczęście, że mieszkali po drugiej stronie lasu.
-Biedronka i Żuczek są daleko, nie rozmawiajmy o nich, to małe rabusie! – zaskowyczał wilk Wiktor.
-Rzeczywiście. To może posłuchacie bajki o sowie, która wylądowała na Księżycu. Co wy na to, przyjaciele? – uśmiechnęła się sóweczka Sylwia i zatrzepotała małymi skrzydłami.
-Taaak, możemy posłuchać! – odparły jednym chórem czworonożne zwierzęta. Sóweczka Sylwia rozsiadła się wygodnie w swoim gnieździe nad mieszkaniem niedźwiedzia i zaczęła opowiadać:
Zaczęło się od małej sóweczki, co chciała zrobić wielką rzecz, bo każdy nazywał ją małą i nikt nie wierzył, że potrafi daleko latać. A potrafiła, i to jeszcze jak wysoko! Miała plan, chciała wylądować na Księżycu. Każdy zobaczyłby jak wysoko wznosi się do nieba, a potem do kosmosu. Gwiazdy zajaśniały na niebie tak bardzo, że sóweczka mogła dotrzeć na Księżyc bardzo szybko. Gdy wróciła na Ziemię, to stała się już dorosłą i dużą sową.
-Piękna historia! – odparł niedźwiedź Nikoś, przeciągając się i szykując do snu.
-To była bajka, ale może kiedyś przejdzie do historii, hihi – uśmiała się sóweczka Sylwia. Czyściła skrzydła i szykowała się do snu.
-Aaa, ooo, aaa, ooo – zwierzęta zaczęły na zmianę ziewać i zasypiać powoli, wtulone w ciepły, zielony mech.
Słychać było śpiew owadów i grających koników polnych, na niebie świeciły gwiazdy, a Księżyc świecił dzisiaj wyjątkowo jasno. Sóweczka Sylwia rozmarzyła się o podróży w kosmos, jednak oczka same się kleiły i zasnęła śniąc o wielkich skrzydłach.
Nocną ciszę i lekki sen zwierząt przerwał odgłos, chyba ludzki, ale nie byli pewni do kogo należał. Wszyscy zaraz stanęli na nogi z przerażenia, patrzyli na siebie wielkimi oczami. Coś lub ktoś zbliżał się do starego dębu, i to bardzo szybko. Nagle cisza, potem skrzypnięcie gałęzi i szum pocieranych liści. A to wszystko działo się blisko mieszkania niedźwiedzia. Czyżby ktoś śledził czwórkę przyjaciół? Karpackie lasy były położne dość wysoko, a szlaki turystyczne znajdowały się kilka kilometrów dalej, więc jeśli to był człowiek to albo myśliwy albo zbłąkany turysta.
Leśni przyjaciele przełamali swój strach, tak jak chłopiec i razem zasiedli przy starym dębię. Sóweczka wypytywała chłopca o zwyczaje ludzi, a reszta zwierząt była ciekawa co ludzie robią w lesie. Pawełek, choć był jeszcze mały, dużo wiedział. Ludzie traktowali las jak miejsce na spacery, a czasem jak wysypisko śmieci. A lasy dają ludziom tlen. Wspomniał o swoich rodzicach, których dawno nie widział. Tęsknił za nimi, ale nie mógł ich odnaleźć. Mieszkał z niedobrymi opiekunami, dlatego uciekł do lasu. Opowiedział jak dorośli straszyli go, że jeśli będzie taki niegrzeczny to przyjdzie grizzly albo porwie go jeti. Zwierzęta nie rozumiały co to jest ten jeti i zapytały chłopca. Mądry Pawełek powiedział im o pradawnych wierzeniach w stworzenie, które jest duże jak niedźwiedź, ale chodzi jak człowiek i zjada wszystko co spotka na swojej drodze. Dodał szybko, że to nieprawda, tylko takie legendy, aby wystraszyć dzieci. Wziął patyk do ręki i pokazał na zachód, mówiąc:
– Jeti, jeśli żyją to tam, daleko na zachód, w Ameryce. Takim kraju, gdzie są inne zwierzęta.
Napisał w ziemi drukowanymi literkami: „Y-E-T-I”
Piszę się o tak: YETI, bo to po angielsku, ale czyta się jeti. Znacie język angielski?
Leśne zwierzęta spojrzały po sobie zdziwione i zaprzeczyły głowami. Nigdy nie słyszały języka angielskiego, a zapytały czy może chłopiec powiedzieć im coś po angielsku. Pawełek przytaknął i podniósł się z ziemi.
Gdy tak leżeli na miękkim podłożu, Pawełek obrócił się do niedźwiedzia Nikosia i smutny powiedział:
-Niedźwiadku, boję się zasnąć. Mama zawsze opowiadała mi bajkę na dobranoc.
-Bajki są dla małych dzieci- odburknął niedźwiedź, ale zaraz potem przypomniał sobie, że w jego lęgowisku leży mały i przestraszony chłopiec. Niedźwiedziowi przypomniało się jak był mały i jego mamusia również opowiadała mu bajki. Zapamiętał jedną bardzo dobrze, westchnął głęboko:
-Kiedyś też byłem małym niedźwiadkiem. Ty jesteś bardzo odważny, a ja bałem się wszystkiego. Mama opowiadała mi bajeczkę, która dodawała odwagi.
-Opowiedz mi ją, proszę, proszę- chłopiec zrobił maślane oczka i przybliżył się do niedźwiedzia. Nikoś objął go wielką łapą i zaczął opowiadać:
-Dobrze, już dobrze. To bajka o Dziwolągach, stworach na dwóch łapach.
-Tak jak jeti! – przypomniał sobie Pawełek
-Tak, podobne były to jeti, tylko pewnie mniejsze i mądrzejsze. Dawno, dawno temu przychodziły do lasu Dziwolągi, żeby zbierać owoce leśne, grzyby i nazbierać chrustu do ogniska. Zwierzęta uciekały przed Dziwolągami, bo wiedziały, że te dwunożne stworzenia polują też i na mieszkańców lasów. Dziwolągi niczego się nie bały. Aż pewnego razu na drodze stanął mały niedźwiadek. Nagle stwory na dwóch nogach stanęły bez ruchu, ale zauważyły, że niedźwiadek boi się bardziej od nich. Już sięgały po swoją broń na zwierzęta, wycelowały do niego. Nagle niedźwiadek ruszył z miejsca bardzo szybko, pobiegł wprost na nich. Dziwalągi były zaskoczone szybkością niedźwiadka, zaczęli uciekać, gdzie pieprz rośnie, czyli bardzo daleko. Nigdy potem nie wróciły do lasu, a leśne zwierzęta były wolne. Wszyscy dziękowały małemu niedźwiadkowi, bo wykazał się wielką odwagą, choć był jeszcze mały. Koniec, dobrej nocy Pawełku.
Chłopiec był zachwycony bajką o małym niedźwiadku. Zmęczony wtulił się bardziej w sierść niedźwiedzia i zapadł w głęboki sen. Wieczór przyniósł wiele niespodzianek, to był początek ich wspólnych przygód.
II. Leśne porządki
Poranek przywitał zwierzęta rześkim powietrzem i promykami słońca. Drzewa liściaste przybrały piękne barwy czerwieni, pomarańczy i brązu. Zaczynała się prawdziwa złota jesień. A Pawełek obudził się wypoczęty i trochę głodny. Rozejrzał się dookoła, ale oprócz mnóstwa gałęzi, liści i mchu nie dostrzegł niczego. A gdzie niedźwiedź- pomyślał Pawełek. Wygramolił się spod pierzynki ciepłego mchu i zbliżył się do wyjścia gawr, usłyszał rozmowę leśnych przyjaciół:
-Je-jesteś pewny, że-że możemy chłopakowi zaufać? – zapytał wilk Wiktor
-Tak, Wiktorze, to mały, ale bardzo mądry chłopiec – odpowiedział niedźwiedź Nikoś- szuka domu, pomożemy mu, prawda?
– Od tego ma się przyjaciół – odpowiedziała sóweczka Sylwia, polubiła chłopca.
-I będzie z nami polował? – zaśmiał się ryś Ryszard
-Zapytajmy się Pawełka, chyba już się obudził -niedźwiedź Nikoś zachęcił chłopca, aby wyszedł z lęgowiska. Pawełek wygramolił się do góry, poprawił czapkę i podbiegł do zwierząt.
Niedźwiedzie są bardzo duże, mimo to, również bardzo szybkie. Pawełek podziwiał silnego Nikosia, który bardzo dzielnie i szybko podążał z nowym pasażerem na grzbiecie. I to pod górę. Ryś Ryszard mknął tuż za nimi, węsząc pod krzakami. Rysie mają bardzo dobry słuch dzięki włoskom przy uszach, ale również dobrze widzą i znają się na drzewach jak mało które zwierzę. Opowiadał chłopcu jakie mijają drzewa, to znaczy tree: sosna, świerk, topola, brzoza. Pawełek wiele się nauczył podczas polowania.
Każdy złapał swoje danie na śniadanie, tylko Pawełek nie wiedział co zjeść, więc sóweczka Sylwia wpadła na pomysł, by ten poszukał czegoś w runie leśnym.
Blisko ziemi rosną krzaczki, a na nich smaczne owoce leśne: jagody, maliny, jeżyny, borówki. Chłopiec wyszukał tych witaminowych pyszności i tak się zajadał, że jego ręce i buzia były umazane na fioletowo od soków owoców. Zebrali energię, więc pora szukać zapasów na zimę. Jesienny wiatr wznosił suche liście i śmieci, które się tu nazbierały. Tylko skąd śmieci w lesie?
Już chłopiec się domyślił, że jego nowi przyjaciele nie zostawiają po sobie tych śmieci, choć często w nich grzebią, to do nich one nie należą. A śmieci były wszędzie: pod liśćmi, w krzakach, na gałęziach, nawet w górskim potoku. Wszędzie się pałętały! Butelki plastikowe, opakowania po czipsach, metalowe puszki i nawet brązowe, szklane butelki. Tych śmieci było tak wiele, że trzeba było chodzić zygzakiem, żeby się nie potknąć.
-Sóweczka ma rację – przytaknął niedźwiedź – nie myśl, ze ktoś to za ciebie zrobi i śmieci same z siebie nie znikną
-Ale my już tak – dodał smutny ryś
-Chłopiec podrapał się po głowie, nigdy nie myślał w ten sposób o lesie, zwierzętach i dopiero co dowiedział się co to ekologia. Myślał i przetwarzał informacje, to była lekcja przyrody w przyrodzie. Najlepsze co mogło go spotkać w nauce. Wpadł na pomysł:
-To może posprzątamy w waszym zielonym domu? – zapytał Pawełek.
-To bardzo dobry pomysł! – przytaknęła sóweczka
-A w co będziemy te śmieci wyrzucać, mądralo? – zapytał ryś, niepewny do akcji na zbieranie odpadków.
-Hmm, może w to!- chłopiec wskazał na sieć rybacką porzuconą głęboko pod krzakami.
-Świetny pomysł -przytaknął niedźwiedź Nikoś
-Zobaczymy, czy taki świetny. Skąd tu się wzięła sieć rybacka?
-Może ktoś chciał złowić małego rysia, hihi – zachichotała sóweczka i odleciała. Ryszard już chciał drapnąć ptaka, ale zdążył podskoczyć i zamiast drapnąć sóweczkę uderzył w pień drzewa:
-Auu, auu – zaskowyczał z bólu – Sylwio, następnym razem cię złapię! To nie było takie śmieszne!
Do worków wrzucali po kolei co znaleźli i segregowali przy tym trzy rodzaje odpadów: szkło, papier i plastik z metalami. Każdy niósł po jednym worku, a Pawełek i sóweczka Sylwia zbierali śmieci, chłopiec rękoma, a sóweczka dziobem, radzili sobie doskonale. Ścieżka była coraz szersza, a to wszystko dzięki wyzbieranym śmieciom. Każde zwierzę lubi porządek w swoim domu, a śmieci to najgorsza pamiątka po obecności człowieka. „Blee! Co za paskudztwa zostawia ten człowiek ” myśli sobie ryś. Tak się zdenerwowałem, że już się nie jąkam, bo widzę ile tu śmieci naprzynosił człowiek blady, pomyślał wilk Wiktor. A Pawełek cieszył się, ze znalazł nowych przyjaciół, z którymi mógł uczynić las czystym miejscem. Już wiedział kim są ci dziwolągi – to ludzie!
Po całodziennym zbieraniu śmieci piątka przyjaciół powędrowała z pełnymi workami do miejsca parkingowego, gdzie znajdowały się pojemniki na segregację śmieci. I tak niedźwiedź, który nosił worek ze szkłem podszedł do pojemnika koloru zielonego, wspiął się na dwóch łapach i wrzucił do niewielkiego otworu całą zawartość. Szkło o siebie się stukało, brzdęk i wylądowało na dnie. Worek po szkle wyrzucił do plastiku. Wilk, który w pysku miał worek plastikowymi butelkami, puszkami i opakowaniami podszedł do niebieskiego pojemnika, już miał wyrzucić, gdy Pawełek zawołał:
Czas na rysia! Ma on ostatni worek ze śmieciami i podchodzi do pojemnika o kolorze niebieskim. Chłopiec na głos przeczytał: „papier” i jednomyślnie wrzucili wszystkie papiery, a worek zanieśli do żółtego kubła. Wszystkie zebrane śmieci wylądowały w odpowiednich koszach. Teraz czas na powrót do lasu, aby zjeść zasłużony obiad. To był bardzo pracowity dzień, który zmieniał świat na lepsze. Pawełek nauczył się od leśnych przyjaciół czym jest ekologia i dlaczego nie wolno śmiecić. Od dzisiaj zrozumiał, że las to dom zwierząt i roślin, a on jest tutaj gościem.
Z szacunkiem trzeba korzystać z dobroci lasu.
~Ciocia Leosia