Monodram : „Mama – trening wytrzymałościowy”
Na środku sceny siedzi kobieta przed 30tką, lekko zaniedbane włosy, ubrana w luźne, szerokie ubrania, w ręku ma pilot. Widać lekko okrągły brzuch (jest w ciąży), stara się go przykrywać szerokim ubiorem. Obok stoi trenażer z rowerem do treningu. Na podłodze leży mata, a obok stoi butelka wody i hantle do ćwiczeń. W jednym kącie sceny widać wózek dziecięcy z przyborami.
Nareszcie koniec odcinka (gest wyłączania pilotem telewizora). Mogę umyć okna, zacznę od lustra. Kurczę, znowu beznadziejny płyn, mam tak pomazane lustra, że lepiej zostawiać je brudne niż czyścić. Szkoda mojego czasu, wolę zrobić trening, hm… a może kijki? I zdjęcie na insta, taka ze mnie aktywna mama (z lekką ironią). Nie dam rady się ruszyć, może lepiej poczytam. Tylko gdzie jest ta książka, cholerny trening mentalny, a ja nic nie pamiętam (chodzi i szuka książki, przesuwając wszystkie rzeczy), może lepiej zrobię jogę, jak już mam matę (siada na macie i robi trzy głębokie wdechy i długie wydechy, przybierając pozycję asana-tulipan). Nie no, nie wytrzymam. Ten wazon mnie już wkurza. Cały czas brudny i bez sensu, że tu stoi, tylko się kurzy. Jeszcze tyłek mnie boli, bez sensu z tą jogą. Nic nie robię cały dzień, siedzę i się duszę! A tak, to pięknie jest. Najlepszy stan, błogosławiony. Czuję się ostatnio taka uduchowiona, taak, nawet mam przeczucia co do płci. Ale najgorzej rano, wtedy przypominam sobie co zjadłam na kolację (odbija się, beka). Nie mam ochoty na ćwiczenia fizyczne (wstaje bardzo szybko, po czym nieruchomieje w zgiętej pozycji. Trzyma się za brzuch i ma krzywy grymas twarzy).
Znowu zapomniałam, brzuch już nie taki mały i te gwałtowne ruchy. Po co ja tak szarpię? Brakuje mi swobody, tego luzu,flow, jak nazwała to moja fizjo. Mówi: relaksuj się, dużo luzu w całym ciele, tylko szkoda, że nie w brzuchu, tam jest dopiero spięcie. Mąż nie dowierza, że brzuch może być tak okrągły- po prostu wielki. Bebech jak u piwoszy, ha! Jeszcze widzę palce u stóp (nachyla się do przodu, aby zobaczyć stopy- prawie upada, siada na krzesło), no dobra, już nie widzę, ale umiem się rozciągnąć (chwyta ręką za stopę i w komiczny sposób prostuje nogę), no chociaż coś.
Zawsze trzeba myśleć o innych, a teraz ? Podwójnie! I niby to jest czas dla przyszłej mamy, co za paplanie na tych blogach, vlogach. (parodiuje) Wszystkie przyszłe mamusie mają sobie tak dobrze, nic tylko rodzić, będziesz miała czas dla dziecka i siebie. To gówno prawda! Oj, te brzydkie słowa. Ble, muszę się pohamować. Dziecko słyszy, wszystko chłonie. Nawet w macicy! Jest jak szpieg. Jeszcze tego mi brakowało, małe dziecko pegasusa, może mam jakiegoś czipa. Kto tam to wie, niby w to nie wierzę. Medialne bzdury, ale czas się zgadza (pokazuje na ramię i potem na brzuch), kto wie, co się kryje pod tymi benefitami-plusami. Nie obchodzi mnie polityka, nie wnikam, dość już problemów na tym świecie. Chcę tylko urodzić swoje dziecko. Swoje, to znaczy moje i męża. Mam gwałtowny spadek libido, o dziwo, nie chcę mi się żadnych gierek, wieczornych romansów, przytulasów. A niosąc w sobie drugie życie, czuję się jakbym obumarła psychicznie, mózg się zawiesza. Nie myślę racjonalnie, są nawet badania potwierdzające, iż kobiety w ciąży powinny unikać prowadzenia samochodu, ponieważ ich część mózgu odpowiedzialna za szybką interakcję jest osłabiona, może być nawet wyłączona, taki tryb uśpienia, jak w telewizorze (bierze pilot i kieruje dłonią do głowy).
Na przykład, my kobiety w ciąży zapominamy słów, imion, co jadłyśmy rano, no chyba, że to zwracamy w południe. A ja to już gubię się w moich myślach. Tak, kobiety w ciąży są otępiałe. Grube, czasem zaniedbane, ale tak ogólnie nie ma to znaczenia, bo to jest piękny stan. (Wstaje, bierze filiżankę i siada na krześle. Udaje, że pije herbatę i rozmawia z koleżankami) Naprawdę ! Ach, naprawdę, warto być w ciąży, koleżanki. To piękny stan, wręcz cudowny. Spróbujcie same. Nie możecie? Wolicie poczekać, popatrzeć na inne mamuśki? Macie czas? Aa, rozwój osobisty i zawodowy. Tak, tak. Rozumiem. Jasne, są priorytety, no i jeszcze sprawa finansowa, no tak, że też o tym nie pomyślałam. Zazdro… Teraz myślę, że jest trochę inaczej, nie zawsze wychodzi po myśli. Taki mały brzdąc pod serduchem daje wiele radości i spełnienia. Mam teraz czas na przewartościowanie swojego życia i portfela. Wiem po co każdego dnia zmagam się z czkawką lub zgagą, to taki etap przyswajanie sobie, że już nie jestem egoistyczną damulką. Dziecko rozkwita jak kwiat. W każdym bądź razie teraz dosłownie czuje swoje ciało, nigdy się nad tym nie zastanwiałam i tak dokładnie nie przyglądałam, jak teraz. Ociężałe, wielkie i obce- a jednak to nadal moje ciało. Już doliczyłam się dwudziestu czterech zmarszczek wokół oczu, trzynastu zmarszczek na czole. I to nie wcale od tej miny, którą robię na swój widok w lustrze każdego poranka (pokazuje mimiką: szok, przerażenie). To jest naturalny odruch, na widok tej idealnej kuli i kaczych nóżek. Po prostu się starzeje, jeszcze szybciej. Słyszałam, a to ciekawe, że każda ciąża odmładza, jedna ciąża o jeden rok młodsza kobita. A ja dopatrzyłam się tych zmarszczek właśnie teraz, bo przedtem nie widziałam, jak to wytłumaczyć? Lepiej nie drążyć, wystarczy trochę więcej wklepać i wygładzać. Coś się wymyśli, przecież nie mogę tak się pogrążać.
No tak, co to te dziewięć miesięcy? W porównaniu do skali lat wychowywania dzieci, czas trwania ciąży jest jak jeden dzień. Jednak dzień za dniem mija, i to przynosi nowe „błogie” czucia. Kobiety są szczęśliwe, bo mają w sobie takie sanktuarium dla dziecka. Ta kopuła, która mi ciąży i powoduje bóle pleców, jest jak sacrum.
A ja patrzę na to jak na trening wytrzymałościowy. Dlatego trenuję psychiczne nastawienie i moją fizyczność. Będę gotowa na poród, będę przygotowana. Tak, nic mnie nie zaskoczy. To przecież jak maraton, finish będzie zwieńczeniem. Ale koleżanki nie rozumieją, wolą swobodny jogging, bez przemęczania. Spoko, spoko. Rozumiem, jak widzę siebie w odbiciu też nie widzę powiązania ze sportem, ale wytrzymać ciążę to już pierwszy sukces. A propos sukcesu, mam swoją książkę, co wspiera mój trening mentalny. To teraz modne, więc czemu nie spróbować.
Chwyta książkę pod krzesłem i pokazuje na tytuł, czyta.
Bądź uważna, nie do końca poważna. Tytuł zachęcił mnie do zakupu, może czegoś się dowiem (otwiera książkę i zaczyna czytać na głos) „To jest twój czas, przez pięć minut stój przed lustrem i mów do siebie, to co myślisz, przez pięć minut słuchaj swoich myśli”. Nieźle brzmi (podchodzi do lustra i przygląda się sobie uważnie), spróbuję, albo raczej spróbujmy (głaszcze się po brzuchu).
A miałam coś mówić, to więc tak: Nie wierzę, że każdy może być tym wybrańcem i urodzić się pod szczęśliwą gwiazdą. Po prostu życie to wielka i ciężka harówa. Obolałe pięty, rosnący tyłek i worki pod oczami. Wyglądam okropnie, nic mi nie pomoże. Aj, miało być pozytywnie (zagląda do książki). „Wierzę, wierzę, że mogę wybrać sobie los. I taki właśnie obrałam kurs. Stanę się ważną osobą, ważną dla siebie i dla innych. Chcę się obudzić i czuć, że mam bardzo wiele do zrobienia”. Także no, ruszam tyłek, nie ma co zwlekać, dziesięć kilo do przodu nie zwalnia cię z działania. Bądź silna, bądź mądra, bądź wytrwała. Dobrze brzmi, no zaczynaj mamuśko (wstaje na matę i przygotowuje się do treningu).
„Silna, mądra i wytrwała. Dziesięć pompek to nie chwała. Fit mama, pompka raz, przysiad dwa i na trzy podskok hip!” Aj, to już za wiele. Nie dam rady, daruj sobie, bo urodzisz. Miał być trening głowy, a padam z nóg (popija wodę). Wiem, wiem, kondycja się obniża w tym stanie, jednak myślę, że w ogóle kondycja ostatnio wszystkim spadła. Dziecko czerpie z ciebie energię, wręcz wysysa, jak wampir. Bez skrupułów, wyssie wszystko. Rodzice mogą być dumni, są źródłem ich życia. A matki w ciąży to podwójnie mogą być dumne, niosą dziecko, a potem karmią piersią, dosłownie mały wampir się rodzi. Zgłodniałam od tych ćwiczeń i na myśl o karmieniu (wyciąga banana z torby i zaczyna jeść, mówi z pełną buzią). Dobrze, że wzięłam się za siebie, jeszcze nie jest za późno. Niedawno, codziennie prawie siedem godzin biernego siedzenia i użalania się nad sobą. Byłam w dołku. I te seriale kryminalne, na mój stan dobrze nie zrobiło. Ale przecież nie będę oglądać komedii! Moje życie to jedna wielka komedia! Wystarczy spojrzeć. To było marnotrawstwo, zaczęłam myśleć o najgorszym. Że urośnie mi dupa tak wielka, że nie wstanę, a dziecko krzątające się po podłodze, będzie błagająco patrzeć i prosić „mamusiu, wstań do mnie, dasz radę”. A ja nie dam rady się ruszyć. Okropna wizja, ale realne. Mogę być wielka jak orka, taka wielgachna mamuśka. Prawda, to mogłoby się tak skończyć. Ale nie skończy, o nie. Fit mama, pompka, przysiad, pdskok i chwała (pokazuje ćwiczenia).
Mam wrażenie, że świat składa się z tych dobrych i złych, a ja nie pasuję tu do żadnych. Tak pomiędzy, jestem tą dobrą i tą złą kobietą, żoną, i teraz mamą. Jeden święty wie kim jeszcze. O, matko, zapomniałam kupić ziemniaki. Teraz sobie przypomniałam, przy tym „świętym”, bo przy ulicy Św. Jacka kupuje co tydzień kilko ziemniaków, a dzisiaj zapomniałam, już nie mamy. I co ja zrobię na obiad, nie mam nawet makaronu. Oj, mój brzuch, już spokojnie, ciii, już siadam na pupę. Jestem zbyt małostkowa, jak to kobieta, przyczepiam się do drobnych spraw, pierdółek, jak nazwałby to mój mąż. On nie ma problemu z bałaganem i z tym nic-nie-robieniem. A kobieta jak każda kobieta lubi porządek. Wiem, każda kobieta jest inna. Za to każdy mężczyzna jest taki sam. Prawda jest bolesna, a gdy mąż usłyszy ode mnie takie słowa :” jesteś taki sam jak ten seba z osiedla, wszystko się tobie należy!” , teraz ciąża przyczynia się do mniejszych liczby sprzeczek. Choć one się pojawiają już na wejściu, gdy nie ułoży butów, gdzie ich miejsce. A ja lubię mieć wszystko poukładane, zaplanowane i teraz nie wiem co robić bez planu. Teraz ten obiad bez ziemniaków. Może po prostu zamówimy pizzę albo podgrzeję pierogi. No nie wiem, ja tam mogę jeść banany, po nich przynajmniej nie wymiotuję. Teraz i tak jest lepiej, bo w końcu trzeci trymestr, z górki!
Koleżanki pytają jak się czuję, mówią, że ładnie wyglądam. Do twarzy mi z brzuszkiem i tak wypiękniałam. Czyja ja wiem, czy tak ładnie. Ale ciąża jest super, ma się takie poczucie lepszego traktowania. Ustępują miejsca w kolejce, pomagają z otwarciem drzwi. Ludzie serdeczni życzą wszystkiego dobrego, uśmiechają się, pozytywny odbiór. Może coś w tym jest, że ciąża sprzyja piękności. Tylko skąd te rozstępy i podkrążone oczy. Mam dylemat czy oglądać dalej seriale i zapomnieć o tym, czy jednak wziąć się za siebie. Hmm, może najpierw odpocznę. Szybki scrolling, a potem biorę się za siebie (chwyta telefon i przegląda niby wiadomości). Jeszcze mam czas, jeszcze tylko urodzę. Dobra, co my tu mamy.
Siada na krześle, szeroko rozstawia nogi, ćwiczy na krześle, a po chwili wyciąga telefon i przesuwa palcem po ekranie telefonu.
Nie wierzę, nie no. Po co ja to oglądam, to jakieś absurdy. Przecież tak się nie wygląda po kilku tygodniach diety. Tyle schudła, ale jakie mięśnie. Muszę się ogarnąć, też tak potrafię, pff. Co ja to chciałam, a no tak, zadzwonić do męża (przykłada telefon do ucha, po czasie odstawia, nikt nie odbiera. Znowu przegląda zdjęcia na komórce). Co za bzdety…Takie to wszystko idealne. Świat na różowo, jakbym tylko miała takie okulary, to bym świat widziała na różowo i sama byłabym w tym różu, brokacie, markowych ubraniach… Ach! Dość. Dobra, wezmę się za siebie, maratony, ultra i triathlony, wszystko zrobię w jeden sezon, i to jeszcze z bobasem przy cycku. A to będzie dopiero sensacja! Takich osiągnięć to dopiero będą zazdrościć, a mnie podziwiać. Będę, jak ta… no wiadomo. Fit mama. Już mam plan, wizję na przyszłość, muszę zacząć ogarniać sponsorów, będę nietuzinkowa, wyjdę i zacznę promować jogę z brzuchem, ooo, to jest pomysł!
Już mam pomysł na pierwszy odcinek.
Czytałam kiedyś o Mula Badha, za tym dziwnym zwrotem kryje się bardzo ładne określenie mięśnia dna miednicy. W szkole rodzenia nie raz powtarzali jak ważne jest wyćwiczenie tego mięśnia . To bardzo ładny zwrot, na pewno ładniejszy niż mięśnia dna miednicy (siada, rozszerza nogi i wskazuje na krocze). A tego obszaru to dotyczy, w ciąży szczególnie ważne, można lepiej znieść poród i połóg, niby człowiek lepiej się czuję, i szybciej regeneruje. Czyli nie pępek, a to trochę nad kroczem jest centrum siły, nasz mały świat. To dość praktyczne ćwiczenie, które cenię sobie, ze względu na trzymanie moczu. Oo, a w ciąży to prawdziwe wyzwanie. Nawet biegnąc maraton nigdy nie miałam problemu z nietrzymaniem moczu co teraz z moim balonem. Piękny stan, ale utrudniający życie. No to może jedna seria ćwiczeń na tą mula bandha (staje w rozkroku na macie, lekko ugina kolana i jest skupiona na twarzy). Ściskam i wyciskam, ściskam i wyciskam, winda jedzie do góry i w dół, do góry i w dół. Zawieszenie windy na górze i na dole. No i gra gitara. Teraz można trochę się położyć, tylko nie na plecach, nie na plecach. Już nie wiem jak leżeć, co by nie dokuczało i nie ciążyło (wskazuje brzuch, kładzie się na macie i robi sobie zdjęcie- selfie).
Dziecko stało się też dobrym pretekstem na rozwój kariery w social media. Teraz konta mamusiek są zalewane słodkimi fotkami dzieci, i szczęśliwych rodzinek. Nic tylko oglądać i się zachwycać. Można wstawić ładne zdjęcia, na przykład takie sesje ciążowe i dziecięce, ostatnio to hit. I na tym często zarabiają, jak one to robią? No i te zachodnie imprezy, baby shower czy gender reveal party, aż sama uległam tym pokusom, no kurczę, co za miła niespodzianka dla mam. Można dostać ładne prezenty dla dziecka i przy okazji świetnie się bawić, serio, dobry pretekst na zebranie prezentów z racji tego, że jest się w ciąży (wyciąga z torby balony i wstążki). A potem same słodkie ozdoby, balony, babeczki, wstążki różowe, niebieskie (przebija balon ze wstążkami w środku: różowy i niebieski). Aż się rozmarzyłam, może powinnam zrobić taką imprezę w trakcie porodu? To byłby dopiero wesoły i słodki poród. Za daleko zabrnęłam, aj, już skurcze, muszę się rozruszać. No dobra, to teraz relaksująca muzyczka (szuka w telefonie i włącza muzykę -podkład muzyczny np. L. Stirling- rozciąga się na macie, zaczyna tańczyć trzymając się za brzuch, a potem podchodzi do lustra, przygląda się ramionom i nogom).
Każdy dzień jest jak trening wytrzymałościowy. Trzeba nieźle się namachać, nasapać, nastękać. Ból kręgosłupa jest nie do zniesienia, ale to nic, poza tym jest fajnie. A jak przyjdzie na świat to o wszystkim się zapomni, będzie cudownie. Tylko nieprzespane noce zmienią powód, płacz dziecka potrafi wybudzić z najtwardszego snu. Dzień narodzin, niezły przełom w życiu zbliża się wielkimi krokami (wyciąga z torby: butelki, pieluszki, wszystko przepakowuje).
Wiadomo, nie będzie to wiecznie trwało, ale tak szybko te lata opieki nie miną. A wyszłoby się na małą lampkę winę, na imprezę z dziewczynami, gdzie tam! Na kawę- marzenie, umówię się za dobre dziesięć lat, ale czy będę miała jeszcze znajome? To już nie będzie to samo, chęci opadną, policzki zresztą też. Nie wspomnę o zmarszczkach. Po prostu, nie będzie mi się chciało, tak jak teraz mi się chce. Może to działa jak zakazany owoc. Kobieta zawsze nie jest zadowolona z efektu końcowego. Najważniejsze jest dziecko, to prawda. Teraz muszę myśleć pozytywnie. Czas sprzyja tylko dzieciom, one się rozwijają i mają dużo czasu na zabawę. Nawet tego nie wiedzą, jak ja mojemu dziecku zazdroszczę.
Dzwoni telefon, odbiera i rozmawia przez telefon, trochę ściszonym głosem.
Halo, halo? Cześć Kochanie. Tak, tak, jeszcze nie rodzę, ale jest blisko, podniosło mi się ciśnienie, zaraz się wyciszę, nie będę ćwiczyć, tak położę. Dobrze, będę pod telefonem.
Podnosi pustą torbę i wychodzi.
Autor: Patrycja Stenka
Pozdrawiam mamusie,
~Ciocia Leosia