Pomaganie jest SPOKO!

Smok Spoko - Bajka Cioci Leosi

Smok Spoko i ratowanie świata.

Streszczenie: W wysokich górach mieszkał smok Spoko, co nie ruszał się z jaskini, bo bardzo się bał spotkać ludzi.

Pewnego dnia zachorował i kichał tak mocno, że usłyszała go Eliza, dziewczynka mieszkająca w dolinie Bystrej Rzeki. 

Udała się ze swoim przyjacielem ślepowronem w wysokie góry, znalazła jaskinie, z której pochodził okropny dźwięk. 

Odważna dziewczynka weszła do ciemnej jaskini i zostawiła butelkę z domowym syropem z cebuli. 

Smok Spoko wypił syrop i poczuł się dużo lepiej. I taki był początek przyjaźni Elizy ze Spoko, co kichał jak prawdziwy smok. 

Smok o imieniu Spoko czuł się bardzo samotny. Nie miał z kim się bawić, był jedynym smokiem na świecie.

Gdy smok Spoko był mały, bardzo lubił zabawy w chowanego i podkradanie się do wsi, gdzie mieszkają ludzie. Jego rodzice to zauważyli i radzili mu, aby unikał ludzi, bo to bardzo niebezpieczne. Zauważanie smoka przez człowieka może się zakończyć tragicznie dla ognistego pogromcy nieba. Rodzice smoka Spoko odeszli kilka lat temu do krainy wiecznego spokoju dla starych smoków. Od tej pory smok Spoko czuł się przygnębiony i się rozchorował. Zaczął pociągać nosem i kichać płomieniami. Nie mógł się powstrzymać przed swoim głośnym odruchem kichania, dlatego schował się wysoko w górach. Znalazł ogromną jaskinię, do której wszedł i pomyślał: tutaj zostanę na zawsze i nikt mnie nie zobaczy.

Jak bardzo się mylił!

Głośne echo kichania usłyszała dziewczynka o imieniu Eliza. Mieszkała z rodzicami w dolinie, pod szczytami gór, w których schował się smok Spoko.

Dziewczynka chciała poznać źródło tego głośnego i tajemniczego dźwięku, ale nie mogła wyjść z domu. Była przykuta do łóżka, tak jak Spoko do swojej jaskini. Tak różni od siebie, a łączyła ich ważna emocja: smutek. W tym samym czasie, wpatrują się w gwiazdy na nocnym niebie i szukają tej, która świeci najmocniej. 

Rodzice Elizy nie chcieli jej wypuszczać na zewnątrz, w obawie przed nagłą utratą przytomności przez córkę. Była osłabiona poważną chorobą. Jej organizm potrzebował nowego serca. Eliza choć była jeszcze kilkuletnią dziewczynką, miała bardzo zmęczone serce. Do tego pojawił się światłowstręt, więc unikała słońca. Choć bardzo tego pragnęła. 

Eliza nie rozumiała, dlaczego tak bardzo jest schorowana, skoro ma siedem a nie siedemdziesiąt lat! Teraz jednak martwiła się tym przerażającym dźwiękiem. Nikt go nie słyszał, oprócz Elizy. Pomyślała, że ten dźwięk poprowadzi ją w szczególne miejsce, ale jak miała się ruszyć? Leżąc przy otwartym oknie czekała na przylot jej przyjaciela ślepowrona Sławka, który zawsze przynosił nowiny z lasu. No tak, trzeba dodać, że Eliza potrafiła rozmawiać z ptakami, lisami, kotami i psami… nawet z mrówkami i kretami. Prawdopodobnie z każdym zwierzęciem potrafiła rozmawiać! Niesamowite, ale taką miała zdolność, o której nikomu nie mówiła, prócz zwierzętom, rzecz jasna! 

 Po południu przyleciał ślepowron Sławek i zdał relacje, co widział i słyszał w pobliskich górach. Okazało się, że ten dźwięk, który słyszy Eliza wydostaje się z jaskini, w górach! Prawdopodobnie mieszka tam wielkie zwierzę, potężne. Może niedźwiedź albo wilk?

Tego jej przyjaciel Sławek nie wiedział, ale słyszał od wiewiórki Izy, że zwierzę w jaskini bardzo się męczy, i być może jest bardzo chore.

Dziewczynka się zmartwiła, i zaraz potem przyrzekła sobie, że musi się dowiedzieć, co dolega tajemniczemu zwierzęciu. Nic jej nie powstrzyma, nawet ta paskudna choroba!

Następnego dnia, tuż o świcie Eliza postanowiła wyjść z domu, niezauważalnie. Nałożyła na głowę kapelusz z szerokim rondem, zapakowała apteczkę i prowiant do plecaka. Czując się gotową wyruszała na górski szlak. Po drodze przyleciał przyjaciel Sławek, który postanowił towarzyszyć i chronić dziewczynkę przed niebezpieczeństwami.

  • Jak chcesz mnie osłaniać przed niebezpiecznymi zwierzętami? Jesteś ptakiem! – zauważyła z uśmiechem Eliza.
  • No, tak, tak. Ale widzisz, że nie jestem ot, takim małym wróbelkiem. Ślepowrony to duże i odważne ptaki! Swoimi szponami odstraszę niejednego intruza – Sławek wykonał zamaszysty ruch skrzydłami i wyprostował swoje białe szpony.
  • Dziękuję Ci, Sławku. Sama nie dałabym rady, a tak razem możemy stawić czoła potworowi z jaskini.
  • Ee, chcesz iść do tej jaskini, gdzie kicha ten olbrzym? – ślepowron poczuł lekki strach w piórach.
  • No tak, obiecałam sobie, że sprawdzę, co mu dolega. 
  • To…chyba zbędne. Ten potwór na pewno sobie poradzi, lepiej nie ryzykować swojego  życia. A to jeszcze tak daleko – Sławek  próbował zniechęcić Elizę. 

Eliza stawiała szybko małe kroki i świetnie wspinała się po skałach, już zbliżyli się do otworu jaskini. Sławek latał nad jej głową i rozglądał się na boki, bał się zbliżyć do źródła okropnego dźwięku.

  • To już tutaj. Słyszysz kichanie? Zaraz będziemy. A co się dzieje z twoimi piórami? Przyznaj, trochę boisz się, Sławku? – zapytała zatroskana Eliza
  • Co to, to nie! Ślepowrony to odważne ptaki – odparł z dumą Sławek.
  • Sławku, nie musisz ze mną wchodzić. Możesz tutaj zostać, a ja sama podejdę do tej jaskini – Eliza wyciągnęła latarkę z plecaka.
  • Dobrze, że masz latarkę. To ja tu poczekam i będę stał na straży – odparł Sławek.
  • Dzięki, przyjacielu. Będzie dobrze. Tylko nigdzie się nie ruszaj – Eliza wzięła głęboki wdech i powoli wypuściła powietrze. Powoli szła w kierunku otworu jaskini. 
  • Elizo, tylko nie wchodź za głęboko – powiedział niepewnie Sławek, ale dziewczyna go nie słyszała, już stała w cieniu jaskini. 
  • Ho, ho! Jest tu ktoś? – zapytała Eliza.
  • Ho, ho…jest tu ktoś ? – odpowiedziało jej echo
  • Halo? Jestem Eliza – dziewczynka się nie poddawała
  • Halo, jestem Eliza – odpowiedziało echo

Jaskinia była olbrzymia, ale było w niej bardzo ciemno i niczego nie było widać, nawet w strumieniu światła latarki. Nagle zerwał się głośny świst i trzepot skrzydeł, to nietoperze przebudzone światłem wyleciały z jaskini. Eliza trochę się przestraszyła. Zrobiła jeszcze dwa kroki w głąb jaskini. Wyciągnęła z plecaka butelkę z syropem domowej roboty z cebuli i postawiła go na wielkim głazie. 

  • Tutaj zostawiam syrop z cebuli. Jest dobry na przeziębienie. Moja mama go robiła. W smaku nie jest pyszny, ale na pewno pomoże. Nie bój się, nie wiem jak wyglądasz, ale na pewno nie jesteś mniejszy ode mnie – Eliza poczekała jeszcze chwilę, ale nic nie usłyszała, więc wycofała się do wyjścia. Przy wychodzeniu z jaskini usłyszała głośne kichnięcie. To był on, i chyba wziął butelkę, bo coś hałasowało. 
  • I jak, i jak ten potwór wygląda? – dopytywał Sławek zaniepokojony. 
  • Nie spotkałam go, ale czułam jego obecność i zapach siarki – odpowiedziała Eliza, wypatrując w ciemności tajemniczego stwora.
  • Zapach siarki? – zdziwił się Sławek, zaraz potem sobie przypomniał – to może być… 

I w tym momencie wyszedł z jaskini wielki, złoty smok! Spojrzał bacznie na Elizę, a potem na jej przyjaciela Sławka.

  • Dzień dobry. To ja zaniepokoiłam cię w jaskini. Chciałam pomóc, bo strasznie kichasz. 
  • Nie będziemy przeszkadzać – odpowiedział drgającym głosem Sławek i popychał szybko Elizę na ścieżkę, aby powróciła do domu. 
  • Nie bójcie się mnie. Jestem smok Spoko – odpowiedział zmęczony smok.
  • To ty mnie rozumiesz? – uradowała się Eliza
  • Masz dziwny dar, bo rozmawiasz ze zwierzętami i jak widać ze smokiem też potrafisz – smok ciężko usiadł na ziemi, aż zaczęła drgać pod nogami Elizy. 
  • Jesteś smokiem, takim prawdziwym jak w legendach? – dopytywała Eliza.
  • Na to wygląda, jeszcze jeden smok się uchował, ale nie na długo. Mam już dość tego samotnego życia w górach. 
  • Co chcesz zrobić? – zapytała Eliza
  • Polecę daleko stąd, gdzieś na północ, tam nie ma ludzi i będę mógł spokojnie spać.
  • Mam na imię Eliza, a Ciebie jak nazywają?
  • Nazywam się smok Spoko, ale większość mówi do mnie po prostu smok. Trochę się mnie boją – zauważył smok Spoko
  • Nie dziwię się. Jesteś bardzo duży, masz wielkie oczy i taki duży ogon…i jesteś taki złoty! – Eliza była zdumiona kolorem smoka. 
  • To przez promienie moja skóra tak lśni, wyglądam jak chodzące złoto. A kicham ogniami, i uwaga, bo zaraz znowu…aaa- smok szykował się do kichnięcia

Eliza i Sławek zdążyli schylić głowy, wielkie płomienie przeleciały nad ich głowami i zapaliły pobliskie krzewy. Smok Spoko ugasił pożar swoim wielkim ogonem. Ślepowron i dziewczynka byli zaskoczeni tak szybką reakcją smoka. 

  • A wypiłeś syrop? On może Ci pomóc – zauważyła Eliza.
  • Mhm, spróbowałem, ale nie smakuje mi – smok Spoko się wykrzywił na myśl o syropie z cebuli.
  • Ale jest zdrowy! Wypij cały i zobaczysz, że jutro będziesz czuł się dużo lepiej! – dziewczynka była bardzo przekonywująca. Smok Spoko po chwili namysłu sięgnął po butelkę syropu i przechylił ją tak bardzo, że całość wypił jednym haustem. Na sam koniec beknął tak głośno, że przestraszyły się ptaki na oddalonych drzewach i odleciały jednocześnie. 
  • Dziękuję tobie za twoją pomoc i odwagę! – smok ukłonił się nisko dziewczynce.
  • Nie ma za co! Lubię pomagać, a ty wydajesz się być bardzo dobrym smokiem – Eliza nabrała jeszcze większej odwagi.
  • Tak sądzisz? Jestem dobrym smokiem?- Spoko był zaskoczony komplementem dziewczynki.
  • Jesteś jedynym smokiem, jakiego znam i pierwszy raz widzę prawdziwego smoka! Ale nie chcesz nas zjeść i pomagasz przyrodzie, więc  jesteś dobry -zauważyła Eliza, a ślepowron Sławek, który cały czas trząsł się z przerażenia, teraz nabrał odwagi i potwierdził:
  • Tak, tak! Jesteś dobrym smokiem. Puścisz nas cało do domu, prawda?- ślepowron chciał czym prędzej wracać, bo był wykończony przygodami i przeżyciami.
  • Pomogę wam dostać się do waszego domu. Wsiadajcie na mój grzbiet! -smok Spoko zachęcił Elizę i Sławka do wejścia na jego szeroki i twardy grzbiet. Następnie wzbił się delikatnie w powietrze i uniósł kilkaset metrów na ziemią. To było niezwykłe przeżycie dla Elizy. Sławek był ptakiem, więc nic go nie zaskoczyło, ale był tak zmęczony, że nie mógł sam latać, i wdzięczny smokowi za przysługę przelotu zasnął zaraz po odbiciu się z ziemi. Eliza podziwiała widoki z lotu smoka, widziała wysokie wierzchołki drzew, przelatywała nad szczytami gr i nad wąskimi dolinami z górskimi potokami. Na końcu dolecieli na polanę, do Bystrej Rzeki i stamtąd mieli dojść już na pieszo do domu, dosłownie pół kilometra.
  • Dziękuję tobie, Spoko, za podwózkę. To była niezwykła przygoda! – Eliza cały czas był zachwycona przelotem. Sławek wstał tuż po wylądowaniu smoka i ukłonił się nisko na dowód wdzięczności.
  • Do zobaczenia, moi mili goście! – powiedział smok Spoko i rozłożył skrzydła.
  • Do zobaczenia, dobry smoku! – odpowiedziała Eliza i ruszyła w drogę do domu, a za nią skakał  ślepowron Sławek.

A morał tej bajki jest taki, że warto pomagać innym, bo oni też nam mogą pomóc. Bądź bezinteresowny, zrób coś od serca dla serca <3

ALE! To nie koniec historii o wielkiej przyjaźni smoka z dziewczynką. Niedługo pojawi się cała seria przygód Elizy i smoka Spoko! Warto obserwować stronę i czytać bajki dzieciom. 🙂

 

Nawet sobie na dobranoc.

 

Serdeczności!

 

~Ciocia Leosia

 

 

 

Facebook

Dodaj komentarz

Krótko o mnie

Mój pseudonim literacki Ciocia Leosia zainspirował mnie do działania pod tą nazwą w świecie wirtualnym.  Piszę i ćwiczę, to moje działania na rzecz dobrego samopoczucia. 

Najnowsze posty

  “Sowi smutek”  (Bajkę może